​Powrót Kubicy może nabrać tempa

Dziennikarze włoskiego magazynu "Autosprint" dowiedzieli się, że Robert Kubica ma w planach kolejne testy rajdowego auta - pierwsze po majowej operacji.

Informacja może nie wydawać się przełomowa, ale niewykluczone, że Polak coraz poważniej myśli o rajdach jako docelowym kierunku kontynuowania kariery.

Włosi donoszą, że w październiku Kubica ma odbyć testy rajdowego Peugeota 207 S2000 z zespołem Erreffe, kierowanym przez jego przyjaciela, Agostino Roda. Nic nie zostało potwierdzone, ale  tak jak w przypadku większości doniesień nie związanych bezpośrednio ze stanem zdrowia polskiego kierowcy, tak i tym razem raczej nie należy spodziewać się oficjalnego potwierdzenia. Nie oznacza to jednak, że historia została wyssana z palca.

Szczególnie interesujące jest to, że chodzi o test, który ma się odbyć za ponad miesiąc. Dotychczas informacje traktujące o jazdach Kubicy rajdowym autem pojawiały się po fakcie i zwykle na łamach włoskich tematycznych portali i portalików. Najczęściej dzięki uprzejmości ludzi, którzy akurat mieli okazję natknąć się gdzieś na testującego Polaka. Dyskrecja była zamierzona.

Reklama

W tego typu jazdy bywa zaangażowanych tylko kilka osób, które ceniący sobie prywatność Kubica darzy zaufaniem. Dzięki temu ma pewność, że na trasie pojawi się przed gapiami i będzie mógł w spokoju zrobić swoje z dala od towarzystwa szukających sensacji natrętów. We Włoszech to zresztą rzadkość. Tam Kubicę szanują i między innymi dlatego próżno szukać w internecie zdjęć kontuzjowanej ręki krakowianina, choć okazji do ich wykonania nie brakowało i nie brakuje.

Pytani o planowane październikowe testy włoscy dziennikarze, od lat dobrze zorientowani w sytuacji Kubicy, nazywają je spekulacjami. Ale jeśli choć trochę się nad tym zastanowić, nietrudno się domyślić, że coś może być na rzeczy.

Wiemy, że Kubica jest właścicielem przynajmniej dwóch rajdówek. Wiemy, że bardzo dobrze radził sobie za kółkiem takich aut jeszcze przed majową operacją wszczepienia protezy kości stawu łokciowego. Naoczni świadkowie tych jazd mówili wręcz o równie szybkiej jeździe Polaka, co przed wypadkiem. Gdyby zatem chodziło jedynie o spontaniczną przejażdżkę, Kubica mógłby odbyć ją z dnia na dzień, po wykonaniu kilku telefonów. Po co miałby umawiać z rajdowym zespołem dopiero październikowy termin testu?

Za kilka dni miną trzy miesiące od wspomnianej ostatniej operacji. Miała na celu zaradzenie problemom z ruchem obrotowym przedramienia prawej ręki, co specjaliści wskazywali jako główną przeszkodę na drodze do powrotu do kokpitu wyścigowego auta (przy obszernym skręcie kierownicą w lewo, w pewnym momencie Kubica musiał puszczać ją prawą dłonią). Lekarze podkreślali też, że to właśnie w trakcie kilku miesięcy po operacji okaże się, czy przyniesie ona spodziewane rezultaty i Kubica będzie mógł myśleć o powrocie do Formuły 1.

Wciąż się tego nie dowiedzieliśmy, ale wątpliwe, że cały czas mogąc prowadzić auto drogowe, po operacji Kubica musiałby odczekać pół roku, zanim ponownie wsiądzie za kierownicę rajdówki, którą z powodzeniem jeździł już wcześniej. Październikowy termin jazd może więc nie wynikać z ograniczeń fizycznych po zabiegu, który przecież miał je w dużym stopniu zmniejszyć.

Trzeba się zatem zastanowić, czy informacje, które zdobył i opublikował "Autosprint", nie wynikają przypadkiem ze wzmożonej aktywności Kubicy na polu planowanych rajdowych testów. Nie jestem pewien, czy gdyby Kubica rzeczywiście zamierzał odbyć w najbliższym czasie tylko jeden test, "Autosprint" dowiedziałby się o tym z ponadmiesięcznym wyprzedzeniem. Może październikowe jazdy to tylko część (niekoniecznie początek) bardziej intensywnego harmonogramu przygotowań do powrotu do sportowej rywalizacji? Może testów będzie więcej?

W tej chwili nie sposób definitywnie odpowiedzieć na to pytanie, choć taki scenariusz jest wielce prawdopodobny. Kubica jest już przecież prawie trzy miesiące po operacji, której efekty miały zadecydować o ewentualnym kierunku kontynuowania sportowej kariery.

Niedługo minie drugi sezon braku aktywności Polaka w motosporcie, bez którego krakowianin po prostu nie potrafi żyć. Czas nagli, a gościnne wizyty na rajdowych imprezach i testach nie pozostawiają wątpliwości, że coraz bardziej niecierpliwi się do powrotu także sam Kubica.

Tak czy inaczej, doniesienia z Włoch należy uznać za jeszcze jeden pozytywny sygnał, który daje niemal pewność, że feralny wypadek w rajdzie Ronde di Andora nie zakończył zawodniczej przygody Roberta Kubicy ze sportami motorowymi.  

Jacek Kasprzyk

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama